Praca w PFR a kodeks pracy
„Gazeta Wyborcza” przygląda się tematowi związanemu ze spółką PFR i jej ofertą realizacji szkoleń z wystąpień publicznych i budowania wizerunku w mediach społecznościowych. W związku z wpisem na portalu Twitter Pawła Borysa, szefa grupy PFR, o komentarz do tekstu została poproszona Małgorzata Sobońska-Szylińska, partner i adwokat w Gekko Taxens.
Małgorzata Sobońska-Szylińska, adwokat w Gekko Taxens: – Łatwo się żongluje informacją o 18-godzinnym dniu pracy powtarzanym w każdym z 365 dni w roku. To działa na wyobraźnię. Jednak gdyby ta informacja była zgodna z prawdą, a nie nastawiona wyłącznie na wywołanie efektu „wow”, to świadczyłaby o złamaniu przez pracodawcę, czyli PFR, wielu przepisów kodeksu pracy jednocześnie. Dla przykładu, zgodnie z przepisami kodeksu pracy czas pracy nie może przekraczać 8 godzin na dobę i przeciętnie 40 godzin w przeliczeniu na pięciodniowy tydzień pracy w przyjętym okresie rozliczeniowym nieprzekraczającym 4 miesięcy – mówi pani mecenas i wyjaśnia dalej.
– Z kolei tygodniowy czas pracy łącznie z godzinami nadliczbowymi nie może przekraczać przeciętnie 48 godzin (to ograniczenie nie dotyczy jedynie pracowników zarządzających czasem pracy). Każdy pracownik ma prawo w każdej dobie do co najmniej 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku. Kodeks dopuszcza możliwość wydłużenia dobowego czasu pracy, ale maksymalnie do 12 godzin. Jednocześnie liczba godzin nadliczbowych nie może przekroczyć 150 w ciągu roku. Jeśli więc sytuacja wygląda tak ekstremalnie, jak mówi prezes Paweł Borys, a nie jest to wyłącznie licentia poetica, to we wskazanych spektakularnych liczbach godzin przepracowanych przez pracowników PFR kryją się potencjalne wykroczenia pracodawcy przeciwko czasowi pracy zagrożone grzywną w wysokości od 1000 zł do 30 000 zł – kończy Małgorzata Sobońska-Szylińska.
Autor: Małgorzata Sobońska-Szylińska